Gdzie jest twój brat, gdzie twoja siostra…
Pan Bóg zadaje to pytanie każdemu z nas: „Co się dzieje z tymi, z którymi Cię połączyłem więzami rodziny, powołania, przyjaźni, miłości, odpowiedzialności, braterstwa w Jezusie Chrystusie, braterstwa w rodzinie ludzkiej? Jak się o nich troszczysz?”
Czy jesteś jak Kain: „Nie jestem stróżem brata mego”?
Wczoraj podczas rozruchów, niedaleko naszego domu został zastrzelony młody chłopak. Ale rozruchy to nie tylko bezpośrednie zagrożenie życia. Im dłużej trwają, tym więcej ludzi pozostaje bez środków do życia. Ludzie nie mogą wykonywać swojej pracy, nawet tak drobnej, jak sprzedaż kilku bananów na ulicy. Jeśli nie pracują, nie mogą kupić wody i pożywienia. Nasza kuchnia nie działa. Wiemy, źe nasze dzieciaki głodują. Nie funkcjonują szkoły, a niektóre z nich choć tam mogły liczyć na coś do zjedzenia. Ci, których zostawiłyśmy w felicjańskiej misji, Jean-Philippe i dziewczyny, też mają ograniczone pożywienie. Nie wiemy, jak długo będą mieli co włożyć do ust.
Stają mi przed oczyma twarze naszych dzieci. Co z tymi, którzy codziennie przychodzili wygłodzeni i liczyli na kilka łyżek ryżu z naszej kuchni? Co z Donaldsonem, Davim, Casi i innymi?
Therry, student medycyny, dla którego znalazłyśmy w Stanach sponsora opłacającego mu studia w Port-au-Prince, zawsze niemożliwie chudy, pisze nam, że głoduje już kilka dni. Nie mamy możliwości udzielenia mu pomocy. Modlimy się, aby Bóg go ustrzegł i posyłał mu aniołów do czasu naszego powrotu, bo to jeden z tych, których Pan Bóg nam powierzył i o których kiedyś nas zapyta: „A gdzie jest twój brat Therry?”
Alert czerwony
Departament Stanu ogłosił Haiti strefą zagrożenia o najwyższym, czwartym stopniu: stanowczo odradza obywatelom USA podróż do tego kraju i zaleca ewakuację tych, którzy obecnie się tam znajdują. Nas Pan Bóg przedziwnie ewakuował tuż przed. Obydwie miałyśmy umówione w Stanach zabiegi medyczne, bilety zarezerwowane kilka miesięcy wcześniej. Nie wiedziałyśmy, czy uda się dotrzeć na lotnisko i czy samolot wyleci. Ostatnie miesiące to ciągłe informacje o zamieszkach i ulicznych walkach. Wyjeżdżałyśmy z duszą na ramieniu, ale z pewnością, że za kilka dni wracamy. Teraz jesteśmy już w Lodi. Rano siostry powitały nas wiadomością: wczoraj USA ogłosiły Haiti strefą najwyższego zagrożenia. Nasz lot powrotny na niedzielę odwołany. Martwimy się o tych, którzy tam zostali, o nasze dzieciaki, o naszą misję. Dziś dzwoniły dzieciaki, że po kolei przychodzą znajomi sprawdzać, co z nami. Prosimy: módlcie się za Haiti.
„Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę…”
Protesty nie ustają. Jedna z naszych dziewczyn, Gesmer, wylądowała w szpitalu, zaniesiona tam na rękach brata, kiedy na ulicy pod jej szkołą policja rozpyliła gaz, by rozpędzić manifestację. Ponieważ haitańskie budynki nie mają szyb w oknach, gaz dostał się do szkoły i wielu uczniów stało się mimowolnymi ofiarami tej sytuacji. Nie widać końca przemocy. Poniżej link do filmu sprzed kilku dni…
https://www.miamiherald.com/news/nation-world/world/americas/haiti/article225955825.html
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska są moją pociechą.
Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów.
Namaszczasz mi głowę olejkiem,
kielich mój pełny po brzegi.
Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana
po najdłuższe czasy (Ps 23)
„Pan umacnia kroki człowieka” (Ps 37)
Tak piękne dziś czytanie, że chcę się nim i dzisiejszym wschodem słońca (zdjęcie) podzielić z Wami bez komentarza:
„Bracia: Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedy to po oświeceniu wytrzymaliście wielkie zmaganie, to jest udręki, już to wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się towarzyszami tych, którzy to przeżywali. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majątek lepszy i trwały. Nie wyzbywajcie się więc waszej ufności, która znajduje wielką odpłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście po wypełnieniu woli Bożej dostąpili spełnienia obietnicy. „Jeszcze bowiem krótka, bardzo krótka chwila, i przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się. A mój sprawiedliwy dzięki wierze żyć będzie, jeśli się cofnie, nie znajdzie dusza moja w nim upodobania”. My zaś nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie, ale do wiernych, którzy zbawiają duszę” (Hbr 10, 32-39)
Jezu, ufam Tobie
Kiedyś przywiozłyśmy na Haiti wielki obraz Jezusa Miłosiernego. Oddałyśmy go do najbliższego nam kościoła, gdzie uczestniczymy w niedzielnych mszach świętych. Znamy już trochę tutejsze problemy z organizacją i terminowością, więc nasi chłopcy go oprawili i gotowy do zawieszenia zanieśli do zakrystii. Kiedy okazało się, że przez wiele tygodni nikt się tym nie zajął, umówiłyśmy się z osobą odpowiedzialną za kościół i dziś z chłopakami poszłyśmy w końcu to zrobić same. Zależy nam, by Jezus Miłosierny patrzył na ten świat, a ludzie patrzyli w Jego oblicze…
Może sweterek wydziergamy?
Bawełna dojrzała. Ale z bawełny chyba nie robi się sweterków, zwłaszcza na Haiti. No to może waciki do uszu?