Za dwa dni lecimy do Stanów na kapitułę prowincjalną. Czas zacząć się pakować, więc poszłam do naszego składziku po walizkę. W świetle dziennym najpierw myślałam, że coś na nią zrobiło kupkę i w tym zalęgły sie jakieś larwy.
Ale po dokładniejszej lustracji, okazało się, że to wcale nie larwy i że nie jedzą kupki! ONE JEDZĄ WALIZKĘ!!!
Co je walizkę, o której myślałam, że jest plastikowa?!
TERMITY.
Już wiedziałyśmy, że walizka, która okazała się zrobiona z płyty pilśniowej, to tylko zły sygnał: termity nie żyją w małych grupkach i nie lądują w środku składziku tylko na jednej walizce. Znalezienie jednego żerowiska oznacza, że w pobliżu istnieją kolejne. Walizka to tylko „dom filialny” większej „prowincji”. Z duszą na ramieniu zaczęłyśmy wyjmować rzeczy ze składzika. Najpierw znalazłyśmy korytarze, które termity budują, by wędrować nienarażone na niebezpieczeństwa z zewnątrz:
Przeczytałam, że te szkodniki mają cienką skórę, więc do życia potrzeba im stałej wilgotności i ciemności. Dlatego drążą tunele albo obudowują swoje drogi. Obrzydliwe małe paskudy, ale trzeba przyznać, że zaimponowały mi tą cicha robotą, którą wykonywały po kryjomu pewnie już od jakiegos czasu! TYLKO DLACZEGO U NAS W DOMU???!!!
Zaczęłyśmy szukać kolejnych „filii”. Znalazłyśmy dziury w drewnie i więcej korytarzy. Zdałyśmy sobie sprawę, że to nie wizyta towarzyska – to inwazja obliczona na wrogie przejęcie. Stanęłyśmy więc do walki o nasz dom. Zadzwoniłyśmy po posiłki – naszego kierowcę, Fritza. Składzik budowany był jako toalety – z drewnianymi boksami. Trzeba je rozebrać. Termity były wszędzie: wszystkie ścianki poniszczone. Wiele rzeczy, które tam przechowywałyśmy – pogryzione. Kiedy już nie było ścian, poprosiłyśmy Fritza, aby usunął też dwie toalety. Kiedy to robił, z jednej rury wytrysnęła woda i pomieszczenie zostalo zalane. Zatkałyśmy dziurę szmatami, wezwałyśmy miejscowego „złotą rączkę” i wyłaczyłyśmy wodę, choć szybko okazało się, że to, co wylało się na mieszkanie, to resztka: w cysternie nie ma już wody. Nawet po włączeniu nie będzie się w czym umyć.
Pracowaliśmy do późna. Bola mnie wszystkie kości. I nie ma się w czym wykąpać…
Tydzień temu walczyłyśmy z osami: dzieci znalazły kilka gniazd na naszym terenie. Jedno u nas w domu. Ciągle nie ma prądu, teraz definitywnie skończyła się woda. Osy i termity – plaga robactwa… Jeśli uznać, że termity robią to samo, co szarańcza, to widziałyśmy i doświadczyłyśmy tu już wszystkich plag egipskich…