Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!
Naszej felicjańskiej Rodzinie na całym świecie, naszym Rodzinom w Polsce i w Stanach, i oczywiście wszystkim kochanym Przyjaciołom życzymy Dobrej Paschy i błogosławionych Świat Wielkanocnych!
Trwałyśmy na modlitwie przy grobie Chrystusa, oczekując na to najważniejsze wydarzenie w historii – na Zmartwychwstanie.
Ale też nie zaniedbałyśmy przygotowywania kaplicy, domu i… święconki. Nasi sasiedzi przyszli robić z nami pisanki. Po południu o. Kontan poświęcił naszą święconkę (nie wiemy jeszcze, czy nie wprowadziłyśmy tym samym nowego tu, nieznanego wcześniej zwyczaju 😉
„Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił” (Iz 61,1)
W Wielki Czwartek rano uczestniczyłyśmy w Mszy św. Krzyżma w katedrze. W procesji na wejście biskup z księżmi wnieśli oleje, które poźniej były konsekrowane podczas pięknego rytuału. Księża odnowili też swoje kapłańskie przyrzeczenia. Po Eucharystii biskup przyjął obecnych agapą.
Po powrocie do domu przygotowałyśmy naszą własną Ucztę Miłości w domowej wspólnocie. Wcześniej nad brzegiem morza kupiłyśmy na ten cel świeża rybę.
Wieczorem uczestniczyłyśmy w Eucharystii Wieczerzy Pańskiej w parafii św. Michała Archanioła.
We wtorek 26 marca pożegnałyśmy siostry Jolene i MaryAnne, a powitałyśmy siostrę Giovanni, która chciała przeżyć Wielki Tydzień na Haiti i zobaczyć tutejsze ośrodki zdrowia i kliniki. S. Gio jest dyrektorem pierwszego w Stanach felicjańskiego hospicjum, pomaga też felicjankom na calym świecie w prowadzeniu różnych form opieki zdrowotnej. Z organizowanego przez nią wsparcia korzystały już ośrodki zdrowia w Brazylii, Kenii, a teraz s. Gio chce włączyć się w naszą misję na Haiti. Cieszymy się, że Wielki Tydzień spędzimy w większej wspólnocie.
W poniedziałek Wielkiego Tygodnia, 25. marca, biskup Launay Saturne celebrował w naszym domu Eucharystię, poświęcił dom i kaplicę. To na tę uroczystość przyjechały do Jacmel siostry Jolene i MaryAnne. Choć nasza kaplica jest mała, zmieścili się w niej nasi przyjaciele i sasiedzi, którzy towarzyszą nam tu od początku. Po poświeceniu domu mieliśmy prawdziwe haitańskie święto z jedzeniem przygotowanym przez naszą sasiadkę, którą poprosiłyśmy o pomoc. Kiedy księża wyszli, świętowanie wcale się nie skończyło. Prawie codziennie odwiedzają nas tutaj „nasi” chłopcy. Jest to ciągle powiększająca się grupa młodzieży, z którą się zaprzyjaźniłyśmy rozpakowując kontener z rzeczami przywiezionymi ze Stanów. To oni wtedy bez naszej zachęty pomogli nosić pakunki. Odtąd przychodzą do nas porozmawiać, pomóc i zjeść. Myślimy o rozpoczęciu regularnych lekcji angielskiego i komputerów dla nich. Dostałyśmy już nawet w prezencie od amerykańskich felicjanek kilka laptopów z przeznaczeniem na te lekcje – na pewno chłopcy się ucieszą. Dziś przyszli jak zwykle. Cieszyłyśmy się, że możemy ich przyjąć i nakarmić czymś lepszym niż na co dzień. Wzruszył mnie widok, jak dzielą się otrzymanym od nas jedzeniem z kolegami, którzy przyszli później. W tej haitańskiej biedzie ludzie są bardzo solidarni, choć wydawać by się mogło, że powinni dbać tylko o siebie. Chłopcy pytali, czy mogą zabrać trochę jedzenia dla swoich rodzin, więc rozdałyśmy wszystko, co miałyśmy.
Dzień zakończyłyśmy adoracją Eucharystyczną – po raz pierwszy w naszej już poświęconej kaplicy. Siostry radne podarowały nam monstrancję (swoją – jak pamiętacie – oddałyśmy kiedyś jednej z ubogich parafii). Panie, dzięki Ci za ten dzień! Mesi Bondye mesi!
W piątek 22. marca przyjechały do nas siostry Jolene i MaryAnne. Siostry są radnymi w naszej prowincji, a więc naszymi przełożonymi. Do Jacmel przywiózł je z lotniska w Port-au-Prince Yvon. Siostry przeleciały ze Stanów, by śwętować z nami poświęcenie naszej kaplicy. Dni spędzone z nimi dały nam wiele radości – to piękne doświadczenie, kiedy czuje się taką jedność ducha i celów! Poza tym od samego początku naszej misji i nawet wcześniej czułyśmy, jak bardzo siostry nas wspierają. Teraz przez kilka dni tworzyłyśmy wspólnotę, razem pracowałyśmy i modliłyśmy się. Dzieki Ci, Panie za to doświadczenie!
Dzisiaj o 17.00 we wszystkich diecezjach na Haiti biskupi odprawiali Msze św. w intencji papieża Franciszka. Z radością uczestniczyłyśmy w tym świętowaniu. Podczas Mszy mieliśmy nawet wyjątkowo (bo Wielki Post) „Chwała na wysokości” i „Alleluja”! Tymczasowa katedra znajduje się w centrum miasta, więc w drodze (jechałyśmy samochodem z księdzem) musieliśmy czekać aż sprzedawcy uprzątną swoje stanowiska pracy z ulicy. Krajobraz jak na Starym Mieście w Jerozolimie…
Dziś rano czytałam refleksję z ksiażki Raniero Cantalamessy „Ogień miłości Chrystusa”. Poniżej cytat z medytacji: „Rozpoznać Chrystusa w ubogich”:
„Jezus z Nazaretu zidentyfikował siebie z ubogimi. Ten, który wypowiedział słowa ‚Oto Ciało moje’ nad chlebem, wypowiedział je także w odniesieniu do ubogich. Wypowiedział je wtedy, gdy mówił o tym, że to, co zrobiliśmy albo czego nie zrobiliśmy dla tych, którzy sa głodni, spragnieni, ubodzy, w więzieniu czy obcy – TO ZROBILIŚMY LUB TEGO NIE ZROBILIŚMY DLA NIEGO. I wypowiedział te słowa w bardzo uroczysty sposób. ‚Coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Zaprawdę powiadam wam: czegoście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, mnieście nie uczynili’ (Mt 25, 40-41). To tak, jakby powiedział: ten żebrak w podartych szmatach, który jest głodny… ten wrak człowieka, który wyciaga rękę… to ja, to byłem ja!”.
Po popołudniu miałyśmy osobistą możliwość spotkania Chrystusa w ubogich. Nasza przyjaciółka – Gail, o której pisałam już kiedyś – zaprowadziła nas do ubogich starszych ludzi, o których wiedziała, że są w szczególnej potrzebie. Odwiedzałyśmy ich biedne mikroskopijne domki, czesto tylko z łóżkiem, małym stolikiem, krzesełkiem i zasłonką służącą za drzwi. Podziwiałyśmy jak czysto są utrzymane. Z paczuszek, które tym ludziom dałyśmy na Wielkanoc, najwięcej radości było z aspiryny. Leki sa tutaj bardzo potrzebne. Dziękujemy Bogu za łaskę spotkania Go dzisiaj w ubogich.