Dotarłyśmy! Już po 19 godzinach podróży idę spać w domu sióstr w Lodi! Hurra!
Archiwa miesięczne: Styczeń 2015
Rodość podróżowania
Dziś o siódmej rano opuściłyśmy Jacmel. Lecimy do Stanów na spotkanie i zbierać fundusze na felicjańską misję na Haiti. Nasz lot do Miami zaplanowany był na 13.05, a z Miami do Newark o 18.30. Po drodze załatwiłyśmy jeszcze jedną sprawę w mieście i byłyśmy na lotnisku gotowe do drogi około 11.00. Wszystko wskazywało na to, że odlecimy na czas. Cieszyłyśmy się, pamiętając ostatnią podróż do Stanów, kiedy z powodu ptaka, który uderzył w samolot, czekałyśmy cały dzień w Port-au-Prince, a potem nie zdążyłyśmy na przesiadkę w Miami.
Dziś zaproszono nas do samolotu punktualnie. Jednak po trzydziestu minutach uslyszałyśmy komunikat: jest problem z silnikiem i musimy opuścić pokład. Czekałyśmy 4 godziny, nie wiedząc, czy w ogóle wylecimy: najpierw ogłosili, że będzie godzina spóżnienia, potem że dwie, potem że w ogóle nie polecimy, że jednak polecimy, ale za trzy godziny, w końcu po czterech – lecimy. Zostaliśmy znowu wsadzeni do samolotu i, ku powszechnej radości, wylecieliśmy.
Już wiedziałyśmy, że nie złapiemy naszego samolotu z Miami. Na szczęście był jeszcze ostatni lot do Newark, o 21.05. Modliłyśmy się, by zdażyć i by były w nim dla nas miejsca…
Dostałyśmy się na ten samolot, ale nie dostałyśmy vouchera na jedzenie jak inni. Głodne i padnięte biegiem popędziłyśmy do samolotu, szczęśliwe, że jednak lecimy. W biegu kupiłyśmy jogurt i jadłyśmy już w samolocie, czekając na start. Po chwili jednak usłyszałyśmy znajomy komunikat: z powodu zmiany pilota i załogi musimy opuścić pokład i czekać na lotnisku! Radość doskonała! Pozdrowienia z Miami! 😉
Odwiedziny u „fanm dlo”
„Fanm dlo” to „kobieta od wody” – tak mówią Haitańczycy o tych, które biorą udział w naszym projekcie filtrowania wody i rozdawania jej innym. Odwiedziłyśmy jedną z nich, aby zobaczyć, jak jej idzie to zadanie. Zdałyśmy sobie sprawę z trudności, o których wcześniej nie pomyślałyśmy. Ci ludzie nie mają dostępu nawet do brudnej wody! Muszą przynieść ją z rzeki oddalonej o 3 km albo kupić od sąsiada, który jest na tyle bogaty, że ma
cysternę, do której kupuje większy zapas. Na Haiti nawet za wiadro brudnej wody ubodzy muszą zapłacić! Widzimy, jakim błogosławieństwem są tu filtry kupione przez naszą Prowincję, ale też jak ogromnie trudne jest dla tych naszych pań zadanie rozdawania czystej wody za darmo…
Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? (Mk 2, 9)
Za każdym razem, gdy odwiedzamy naszych sasiadów, dowiadujemy się o nich czegoś nowego. Tym razem zobaczyłyśmy, że w rodzinie Wilnera (tego od złamanej reki – pamiętacie) jest jeszcze więcej dzieci, niż do tej pory sądziłyśmy. Matka chłopców, o której mamy dobre zdanie, bo pracuje ponad siły, żeby utrzymać synów, pojechała na Nowy Rok do rodziny w górach i… przywiozła ze sobą jeszcze dwoje dzieci: dziewczynkę (15 lat) i chłopca (l.10). Jak mówi, w górach zostało jeszcze jedno! Teraz dziewczyna śpi u sasiadów, a trzech chłopaków na ziemi, bo nie mają ani jednego materaca. Dla tych dzieci lepiej być w nędzy z matką, niż może w lepszych warunkach, ale na cudzej łasce…
Odwiedziłyśmy tego dnia jeszcze jedną rodzinę. Ojciec, który miał 30 lat, zmarł przed Świętami. Możliwe, że na AIDS. W domu wiele dzieci – nie chodzą do szkoły, bo rodziny nie stać…
Nędza Haiti jest jak studnia bez dna… Ludzie potrzebują naszej pomocy, nie tylko duchowej – są głodni, bezdomni, są sierotami, są chorzy… Jak im wszystkim pomóc? Co jest naszą misją? Jezus z dziesiejszej ewangelii wiedział, że zarówno paralityk, jego bliscy, jak i faryzeusze – potrzebują znaku, by otworzyć się na Dobrą Nowinę. Nie odmawiał pomocy tym, którzy mieli potrzeby nie tylko duchowe… Karmił głodnych i uzdrawiał… W jakim stopniu „uzdrawianie paralityków” jest tym, czego Pan od nas oczekuje? Co mamy czynić, Panie?
Mona u dentysty
Przez dłuższy już czas Mona cierpi na ból zębów. Dziś zabrałyśmy ją do dentysty. Ma dwanaście zębów do leczenia. Ma też infekcję. Lekarz posłał nas do apteki, abyśmy kupiły materiał potrzebny do leczenia zębów. Potrzeba go było wiele, bo pracy będzie dużo. Dziewczynka jest wychowywana przez ciotkę i nigdy nie byłaby w stanie zapłacić za taką wizytę. Przy okazji pierwszy raz miałyśmy możliwość zobaczyć haitański gabinet dentystyczny – niestety: stomatologia na Haiti jest jeszcze w bardziej opłakanym stanie niż reszta służby zdrowia – bardzo smutne doświadczenie…
Woda z błogosławieństwem, cz. 2
Dziś odbyło się kolejne szkolenie i formacja dla kobiet, które będa brały udział w naszym projekcie „Woda z błogosławieństwem”. To było bardzo dobre spotkanie. Kobiety chcą się uczyć, dzielą się chętnie i pracuje się z nimi z przyjemnością. Bardzo czekają na rozpoczęcie tego dzieła dzielenia się czystą wodą z innymi. Jutro spotkamy się po raz trzeci.
5. rocznica trzęsienia ziemi
Dziś, 12 stycznia, Haiti ma dzień wolny od pracy i szkoły. Jest to dzień zadumy nad tym, co wydarzyło się 5 lat temu. U nas odbyła się jutrznia za zmarłych i msza św. za tych, którzy wtedy zginęli i tych, którzy do tej pory cierpią z powodu skutków kataklizmu. Wieczorem zaprosiłyśmy tych naszych podopiecznych, którzy chcieli, na modlitwę i dzielenie się tym, co przeżyli tamtego dnia. To była bardzo piękna chwila. Młodzi opowiadali swoje wspomnienia. Każdy dobrze pamiętał, gdzie wtedy był, jak odczuł trzęsienie ziemi. Każdy kogoś stracił… Najbardziej przejmujące było świadectwo Debory: straciła najbliższą przyjaciółkę, która w czasie trzęsienia była w domu. Jej rodzice mieli duży, piętrowy dom. Wszystko się zawaliło. Przez dwa dni żyła jeszcze pod gruzami, rodzice słyszeli jej głos. Niestety, nie udało się jej uratować. Zanim ludzie do niej dotarli – zmarła.
Na końcu młodzież prosiła i nas, byśmy podzieliły się swoimi wspomnieniami z tamtego czasu. Mówiłyśmy im, jak zrodził się pomysł posłania nas na Haiti. Że właśnie tamto wydarzenie trzęsienia ziemi było najważniejszym bodźcem dla Sióstr Felicjanek, by założyć tu misję.
Po wszystkim jeden z chłopców podziekował nam za zorganizowanie tego wieczoru, za to, że chciałyśmy słuchać ich przeżyć. Potem poprosili nas, byśmy podziękowały Siostrom za przysłanie nas na Haiti. Napisali na tablicy kilka słów podziękowania…
Niedziela Chrztu Pańskiego
Rozpoczęłyśmy katechezy dla samotnych matek, które chcą ochrzcić swoje dzieci. Dziś więc na Eucharystii w naszej kaplicy zgromadzenie było większe niż zwykle. Gościłyśmy Franswa z jej trójką dzieci, które w lutym zostaną u nas ochrzczone. Franswa przyprowadziła swoją przyjaciółkę, Valicię – jej dzieci otrzymają chrzest na Paschę. Ani jedna, ani druga nie ma męża, a ojcem dwójki dzieci jednej z nich i dwójki drugiej – jest ten sam mężczyzna. Obie też przez niego zostały porzucone. W Eucharystii uczestniczyła jeszcze Natalie. Ona też samotnie wychowuje trzyletnią córeczkę i także prosi dla niej o chrzest.
Powody, dla których ludzie tu nie chrzczą dzieci, nawet jeśli tego pragną, nie mieszczą nam się w głowie. Takim powodem jest na przykład brak aktu urodzenia, na którego wykupienie bardzo wielu ludzi nie stać. Na Haiti, im dziecko jest starsze, tym droższy jest ten dokument. Innym powodem bywa brak środków na opłatę w Kościele lub zakupienie białej szaty czy świecy. Oczywiście jeszcze „droższymi” sakramentami są Pierwsza Komunia i sakrament małżeństwa. Smutna to rzeczywistość, gdy Kościół jest niedostępny dla ubogich… Módlcie się z nami, aby nasza kaplica mogła się stać miejscem, gdzie ubodzy będa u siebie.
Miałyśmy też dziś poświecenie domu. Również nasze dzieciaki poprosiłyśmy, by zapytały w domu, czy rodzice chcieliby mieć poświęcony dom. Na Haiti nie ma zwyczaju kolędy. Ale nam zależy, by ci ubodzy mieli poczucie, źe Kościół jest z nimi, że Chrystus nie tylko nie brzydzi się ich biedą, ale przeciwnie: ci najmniejsi są szczególnie „Jego synami umiłowanymi”. Dlatego poprosiłyśmy księdza, który katechizuje u nas w domu dzieciaki przygotowujące się do sakramentów, by razem z nami taką kolędę zorganizował. Zobaczymy, co z tego wyniknie…
Woda z błogosławieństwem
Kiedy ostatnio byłyśmy w Stanach, Prowincja wysłała nas na konferencję dotyczącą pomocy misjom. Spotkałyśmy tam siostrę urszulankę, ktora zajmuje się dostarczaniem wody pitnej w rejonach misyjnych Trzeciego Świata. Bardzo spodobało nam się to, co ona robi, zwłaszcza, że system uzdatniania wody, który propaguje, jest tani, a w dodatku sam w sobie jest misją. Program nazywa się ” woda z błogosławieństwem” i przeznaczony jest dla kobiet, szczególnie tych z małymi dziećmi. Kobiety organizuje się w grupy i głosi im specjalną katechezę na podstawie tekstu św. Jana o Samarytance i studni. Potem przechodzą szkolenie z obsługi filtrów i higieny: w jaki sposób czysta woda może pomóc chronić dzieci i dorosłych przed chorobami, a nawet śmiercią.
Rolą tych kobiet jest później rozdawanie czystej wody za darmo w swoich środowiskach i podawanie dalej wiedzy o higienie. Prosi się je też, by opowiadały ludziom o Jezusie Chrystusie – źródle wody żywej i ewangelizowały. Ich formacja trwa – po pierwszej katechezie będą się spotykać co kilka tygodni.
Nasza Prowincja zakupiła 20 filtrów dla Jacmel. Same, już tu na miejscu, ozdobiłyśmy pierwszy z nich tak, by było widać, że jest związany z głoszeniem dobrej nowiny o Jezusie Chrystusie. Zaczęłyśmy od katechizowania naszych pań gotujących w Kuchni Matki Angeli. Będą odpowiedzialne za pierwsze w tej okolicy źródło darmowej czystej wody, najpierw dla naszych podopiecznych i swoich rodzin. Wkrótce zamierzamy przeszkolić więcej kobiet, by szerzyć dobro, które niesie to działanie.