Nigdy jeszcze nie rozumiałam wezwania do ewangelizowania kultury tak głęboko, jak je rozumiem teraz, tutaj, na Haiti.
Pierwsze doświadczenie z tego obszaru przyszło zaraz po otwarciu Kuchni Matki Angeli: chłopcy nie chcieli uczestniczyć w sprzątaniu jadalni czy zmywaniu naczyń, „bo to jest praca dla kobiet”, a taką mężczyźni gardzą…
Dwa dni temu czytana była ewangelia o małżeństwie. Mszę św. odprawiał u nas neoprezbiter. Powiedział taką homilię, że miałam wielką ochotę natychmiast poważnie z nim porozmawiać. W kontekście słów Jezusa o nierozerwalności małżeństwa i w obecności samych kobiet (byłyśmy tylko my i madame Omani) obarczył kobiety wyłączną winą za rozpadające się związki. O winie mężczyzn nawet się nie zająknął – aż się wierzyć nie chciało, że on tak serio!
Na Haiti. W kraju, który jest utrzymywany przez kobiety, w którym mężczyźni rzadko pracują, nie biorą za nic odpowiedzialności, mają po kilka kobiet, żadnej nie są wierni i żadnej nie pomagają w wychowaniu dzieci.
Sam neoprezbiter nie jest winny temu, jak został uformowany. Tutejsi księża, podobnie jak inni haitańscy mężczyźni, też są skażeni mizoginią. Kobiety im piorą, gotują, sprzątają. Kiedy jedna z naszych dziewczyn zaszła w ciążę, ksiądz publicznie ją w czasie mszy św. zbeształ, a potem wszystkim zrobił „katechezę” o moralności dziewczyn, ani słowem nie wspominając o odpowiedzialności chłopaka, który tę ciążę spowodował i dziewczynę zostawił. Byłam wtedy nie mniej wstrząśnięta niż po homilii o odpowiedzialności kobiet za rozpadające się związki.
Widzę na Haiti problem formacji już u seminarzystów, a nawet kandydatów do seminarium: wydaje się im, że ich rolą jest „dobrze wygladać”, resztą (w domyśle: sprawami niegodnymi ich uwagi) zajmą się kobiety. Dobrowolnie żaden z nich nie wykona żadnej pracy. Jakby byli stworzeni z innej gliny niż kobiety. Próbowałyśmy takiego jednego kandydata, który przychodził do nas po pomoc, nauczyć, że nie ubędzie mu „świętości”, jeśli pomoże nam nosić zakupy lub wykona dla nas lub swojej rodziny inną, drobną pracę. Próżny trud. Smutne.
Może choć chłopcy, którzy przychodzą do nas od dziecka, kiedyś będą inni… Obowiązki mają te same, co dziewczynki. Staramy się im pokazywać, że prawdziwy mężczyzna jest odpowiedzialny. W formacji, którą mamy dla starszych, prosimy kogoś, by specjalnie dla chłopaków miał katechezę o odpowiedzialności i relacjach z kobietami. Wierzę, że ta praca przyniesie kiedyś owoce…
(Mk 10,1-12):
Jezus przeszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.