Francine jest matką dwóch chłopców: Fenola (11 lat) i Wilnera (8 l.). Jej mąż nie żyje. Francine nie umie czytać ani pisać. Pracuje w restauracji siedem dni w tygodniu, codziennie prócz sobót po dwanaście godzin. W soboty – 18 godzin. Za tę pracę zarabia miesięcznie w przeliczeniu około 160 złotych. Nie wystarcza to jej i chłopcom nawet na jedzenie. Fenol i Wilner raz dziennie jedzą w naszej Kuchni Matki Angeli. Francine nie ma pieniędzy na opłacenie czynszu za wynajem nawet tego lichego pomieszczenia (z jednym tylko łóżkiem i bez materaca), w którym mieszkają. W zeszłym roku Wilner i jego brat chodzili bardzo brudni – dałyśmy im mydło i uczyłyśmy higieny. Dostali też trochę ubrań.
Mimo tak trudnej sytuacji matka robi, co może, by posłać synów do szkoły. Niestety: w ubiegłym roku nie zdali do następnej klasy, a ona nie umiała im pomóc. Chłopcy zaczęli więc przychodzić do nas również na naukę – znalazłyśmy im starszych kolegów, którzy odrabiają z nimi lekcje.
I stał się cud! W tym roku Fenol jest pod względem osiągnięć w nauce drugim uczniem w klasie! Chłopcy zmienili się bardzo: dbają o siebie, stali się grzeczniejsi i bardziej odpowiedzialni, choć – jak to chłopcy – mają swoje za uszami 😉 Dzisiaj Wilner przyszedł do nas rano po ratunek. Poprzedniego dnia szarpał się z kolegą i coś stało się z jego ręką. Zawiozłyśmy go do szpitala. Zarejestrowałyśmy i opłaciłyśmy zdjęcie RTG. Po badaniu lekarz stwierdził, że widzi „przemieszczenie stawu” i… nic z tym nie zrobił – Wilner z bólem musiał wrócić do domu. Nic nie zrobiono, „bo nie miał kto”… (nie narzekajcie na służbę zdrowia w Polsce). Nasi lekarze z mobilnej przychodni Matki Angeli na rekolekcjach – musimy więc czekać do poniedziałku, aby dzieciakowi jakoś pomóc…
Pytacie o Christellę – niestety: ciągle nic o niej nowego nie wiadomo.