Juniora, Ti fre, (mały brat, albo braciszek – jak na niego mówią), poznałyśmy, gdy oboje rodzice jego już nie żyli, a przygarnęła go babcia. Przeniósł się wtedy z gór do Jacmel i zamieszkał niedaleko naszego starego domu. Przychodził do nas na posiłki i odrabianie lekcji. Gdy już był w stanie pomagać innym, chętnie angażował się w nasz program pomagania w zamian za pomoc: my opłacałyśmy jego szkołę i naukę angielskiego, a on odrabiał lekcje z młodszymi dziećmi. W tej chwili jego angielski jest już tak dobry, że mógłby zatrudnić się jako tłumacz, gdyby tylko na Haiti wróciło normalne życie.
Junior ma wiele zdolności. Okazało się, że również fryzjerskie. My kupowałyśmy mu żyletki, a on obcinał włosy wszystkim dzieciom, które do nas przychodziły. Potem także księża zaczęli korzystać z jego usług, bo robi to naprawdę dobrze. Podczas któregoś pobytu w Stanach kupiłyśmy mu maszynkę do strzyżenia, aby mógł rozwinąć mały biznes.
Wśród licznycb talentów Juniora jest też krawiectwo. Najpierw przypatrywał się, jak to robi jakiś krawiec w mieście, potem zaczął mu pomagać, a potem poprosił nas o opłacenie mu szkoły krawieckiej. Gdy ruszyła nasza szkoła szycia, on był jednym z pierwszych, którzy się zapisali. Szybko jednak z ucznia stał się nauczycielem i pomaga naszym siostrom, Izajaszy i Julicie, w uczeniu innych. Kupiłyśmy mu maszynę i wspieramy na różne sposoby, bo widzimy, że drobna pomoc wydaje w tym chłopaku niesamowite owoce. Całe wakacje spędza na szyciu mundurków dla dzieci i młodzieży w naszej misji. Za zarobione pieniądze utrzymuje się przez dalszą część roku. Brawo Junior! Jesteśmy z ciebie dumne!
