Wczoraj, w piątek, w całym kraju zapowiedziano kolejne zamieszki. Dzieci od trzech tygodni nie chodzą do szkoły, bo jest zbyt niebezpiecznie. A jednak Pan nas nie opuszcza. „Bo ja jestem z wami, mówi Pan Zastępów. To jest przymierze, który zawarłem z wami, kiedy wyszliście z Egiptu, a duch mój trwa wśród was; nie bójcie się!”
Ufamy Słowu Bożemu. Wczoraj musiałyśmy iść na rynek po chleb i jajka. Trzeba karmić dzieci, tym bardziej, kiedy nic nie działa: nie ma pracy, nie ma też zarobku dla ich matek. Na rynku pustki. Wyglądało, że nic nie kupimy. Ale nagle, jakby znikąd, pojawił się człowiek z jajkami, a kiedy już miałyśmy wracać, zobaczyłyśmy też kogoś z taczką pełną chleba. To był dla nas niesamowity dowod Bożej miłości!
Syn Człowieczy został skazany na cierpienie, odrzucenie przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, na śmierć, ale na końcu było zmartwychwstanie. Wybrać drogę naśladowania Jezusa, to nie teoria. To przyjęcie tego samego doświadczenia: daru z siebie, służby, cierpienia i ubóstwa. Z wiarą, że na końcu jest zmarwtychwwstanie.
Krzyż nie tej drodze nie był wypadkiem, był konieczną cześcią drogi do zmarwychwstania.