17 października Haiti obchodzi rocznicę śmierci jednego ze swoich pierwszych przywódców. Jean-Jacques Dessalines na przełomie XVIII i XIX wieku służył najpierw we francuskiej armii okupacyjnej, a potem walczył przeciw Francuzom w powstaniu niewolników. W końcu, po uwięzieniu przez Francuzów pierwszego przywódcy rebelii, Toussainta Louverture‚a, stał się jej przywódcą i doprowadził do ostatecznego zwycięstwa nad armią Napoleona. Haitańczycy dziś uważają go za ojca niepodległości i założyciela wolnego państwa Haiti, ale nam trudno obchodzić to ich święto z radością. Nie tylko dlatego, że początki Haiti to mroczne czasy. Niewolnicy walczyli o wolność i godność, ale posługiwali się w tym okrucieństwem nie mniejszym, niż to, którego doświadczyli ze strony Francuzów. Dessalines po zwycięstwie nad francuską armią rozkazał wymordować wszystkich Francuzów na wyspie. Wyzwoleni niewolnicy w okrutny sposób wyrżnęli około 5 tysięcy w dużej części niewinnych ludzi. Równocześnie Dessalines nadał pewne przywileje Polakom, którzy stanęli wcześniej po stronie rebelii. Sam wkrótce potem zginął z rąk zamachowca, zdradzony przez swoich, podobnie jak jego poprzednik. Dessalines to niejednoznaczna i raczej przerażająca postać.
Dzisiaj historia trochę się powtarza. Od jakiegoś czasu na Haiti zrobiło się niebezpiecznie. Z byle powodu lub z nieznanych nam powodów co chwilę słyszymy, że ludzie gdzieś stawiają barykady, że policja użyła siły, że manifestacje i burdy. Kiedy wyjeżdżamy do Port-au-Prince, nigdy nie wiemy, czego się spodziewać (a wszystkie wyjazdy nasze i naszych gości wiążą się z koniecznością podróżowania przez PaP, poza tym, co jakiś czas jeździmy tam też do hurtowni leków i załatwiać różne sprawy). Od wielu dni słyszałyśmy, że na 17 października różne ugrupowania polityczne i różni przywódcy nawołują do powstania przeciw władzy. W odwecie władze dokonują aresztowań o charakterze politycznym. Ostatnio ktoś nam powiedział, że w święto 17 października może dojść do zamachu stanu… Niewiele jeszcze z tutejszej polityki rozumiemy, ale nie trzeba być znawcą, żeby wiedzieć, że w tych sporach żadna ze stron nie jest w porządku. Bo przemoc nie jest w porządku.
Na szczęście dzisiejsze święto jest dniem wolnym od pracy i szkoły – nasza „domowa” młodzież, Jean-Philippe i dziewczyny, nie muszą wychodzić poza nasz teren i narażać się na spotkanie z tym, co ma się podobno dziać na ulicach. Jeśli później sytuacja się nie uspokoi, będziemy chciały, żeby zrobili sobie więcej wolnego od szkoły. Ale mamy nadzieję, że Pan Bóg da tu wszystkim opamiętanie…
Och, gdybyśmy tak wszyscy serio traktowali Słowo Boże… (dzisiejszy fragment z Ga 5, 18-25)
„Bracia: Jeśli pozwolicie się prowadzić duchowi, nie będziecie podlegać Prawu. Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy„.