Mamy tu ośmiolatka o dziwnym, jak na Haiti, imieniu Tata. Bardzo go lubię: matka zmarła mu jakiś czas temu – żyje na łasce matki ojca. Specjalnie nie piszę „babci”, bo tu relacje dzieci z ojcami i ich rodzinami przeważnie są mało „rodzinne”. Matka ojca pozwala mu spać na ziemi w swojej chacie. To tyle jej „opieki” nad chłopcem. Posłałyśmy go do szkoły. To bardzo zawzięty i ambitny dzieciak. Mało mówi, ale chce się uczyć.
Jest mały jak na swój wiek, brudny i trochę odrzucany przez inne dzieci. Niedawno przyniósł świadectwo. W wakacje prosimy dzieci, by rozliczały się z nami ze swojej pracy w szkole. Świadectwo Taty jest w miarę dobre, ma trochę zaległości i zalecenie pracy na wakacje, ale wiemy, że w jego sytuacji to i tak nieźle.
Kilka dni temu zauważylam, źe starsze dziewczyny nie wołają go po imieniu, tylko wymyślają mu przezwiska. Byłam trochę oburzona. Kiedy zapytałam, dlaczego to robią, były jakieś skrępowane. Wytłumaczyły mi, że słowo „tata” w kreolskim jest słowem wulgarnym! Nie chciały nawet powiedzieć, co dokładnie znaczy. Coś w stylu (muszę to napisać) „zasraniec”. Wyobrażacie sobie dać dziecku na imię Zasraniec?! I Tata rzeczywiście ma tak w dokumentach! Los dzieci, których nikt nie chce. Byłam zła na dziewczyny, że go przezywają, a okazało się, że one miały dla niego więcej miłosierdzia, niż ja w swojej nieświadomości… Odtąd też staram się mówić na niego „Davi” – od nazwiska.
Druga ciekawa historia związana z tym chłopcem wiąże się z nazwiskiem właśnie. Zauważyliście, że brzmi… polsko? Pamiętacie historię o polskich legionistach na Haiti w czasach napoleońskich? Ponieważ Davi nie wygląda na Polaka (może tylko ta jego zawziętość), trudno dziś dociec, skąd „Davinsky”. Haitańczycy nie znają historii swoich rodzin. Często przecież nie znają nawet swoich rodziców. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to ta właśnie historia z czasów Napoleona.
Wczoraj pojechałyśmy z Davim do lekarza. Ma jakieś rany na ciele. Martwimy się, że może to być ospa… Lekarka go obejrzała, dała maść i pokazała nam jeszcze wiele innych jego problemów ze zdrowiem. O Mój Jezu, jak wiele potrzeb…