Dziś Marline przyszła zapytać o decyzję dyrektora sierocińca w sprawie przyjęcia jej córeczek. Jednak wiadomość, że zostaną przyjęte, wywołała w niej mieszane uczucia. Dziękowała nam, ale jednocześnie odeszła płacząc. Będzie za dziewczynkami tęsknić – ona naprawdę jest dobrą matką. Po kilku godzinach wróciła z dziećmi. Bliźniaczki i kilkuletni syn. Poprosiła, by zrobić im wszystkim razem zdjęcie. Po nakarmieniu i przebraniu dzieci wyruszyłyśmy do sierocińca. Znamy już dobrze to miejsce – to tam pomogłyśmy umieścić Rosemitę. Jest to chyba najlepszy dom dziecka w okolicy. Jesteśmy wdzięczne jego prowadzącym, że dzieci zostały przyjęte, ale dla nas to też smutny dzień. Szkoda nam Mirlandy i Mirlande, choć wiemy, że w obecnej sytuacji tak jest dla nich lepiej.
Jak zwykle spędziłyśmy trochę czasu z Rosamitą.
Ostatnie zdjęcie pokazuje Mirlandę i Mirlande na rękach nowych opiekunek… Aniołowie stróżowie, strzeżcie ich…