Za każdym razem witają nas uśmiechnięte twarze dzieci i młodzieży. Tak było i tym razem. Gdy tylko nasz samochód pojawił się przed bramą, jakby spod ziemi pojawiły się dzieci. Młodzież pomogła nam wnieść siedem ciężkich walizek z zakupami z Polski i Stanów, a także owoce i warzywa, które zwykle kupujemy po drodze z lotniska, kiedy w górach przejeżdżamy przez przydrożne wioski.
Następnego dnia sprzątanie. Zawsze tak zaczynamy po powrocie. Kiedy nas nie ma, mieszkanie kolonizują pająki i wszechobecny kurz. Dodatkowo deszcze zalewają korytarze, tworząc błoto, a na ścianach pojawia się pleśń. Poza wymiataniem, myciem i dezynsekcją, trzeba oskrobać ściany. Tym razem miałyśmy wielu chętnych do pomocy… Na koniec – wspólny posiłek.