Odwiedziłyśmy naszych sąsiadów. To starsi ludzie, którzy przyjęli do siebie dwoje krewnych: matkę i syna umierających na raka. Odstąpili im nawet swój materac. Nasz lekarz stwierdził, że kobieta jest już w agonii. Pojechałyśmy do Sióstr Matki Teresy z Kalkuty zapytać, czy ich przyjmą. Niestety: siostry nie mają miejsc. Zawiozłyśmy więc syna do szpitala i opłaciłyśmy wszystko, co było potrzebne. Matce będziemy pomagać na miejscu siłami naszej mobilnej przychodni.
Dowiedziałyśmy sie też, że w tym samym dniu, za ścianą, pięć dni temu urodził się chłopiec. Poszłyśmy i tam. Dziecko na szczęście wygląda zdrowo. Matka nie ma dla niego nic, prócz jednego ubranka. To już kolejny noworodek, którym będziemy się opiekować przez jakiś czas. Szybko topnieje zapas mleka w proszku i pieluszek, które ktoś wysłał nam w ostatnim kontenerze.