Dziś jest święto św. Josephine Bakhita, patronki ludzi, którzy są sprzedawani i wykorzystywani na najróżniejsze sposoby. Kościół uczynił też dzisiejszy dzień dniem modlitwy za sprzedawane i wykorzystywane dzieci. Modląc się dziś rano, myślałam o tutejszych dzieciach w niewoli, tu nazywanej eufemistycznie „restavek” [‚byciem pozostawionym z kimś’]. Jednocześnie dziękowałam Bogu, że jakoś nie słyszałyśmy, aby w naszej wspólnocie jakieś dziecko zniknęło. Ale jakby w odpowiedzi na tę myśl już o 9 rano przyszła nasza sąsiadka i powiedziała, że zaginął Jemsie, siedmiolatek, który przychodził do nas na obiady i zajęcia. Uczestniczył też u nas w świetowaniu Bożego Narodzenia. Po świętach jego ojciec, który mieszka w Port-au-Prince z inną kobietą, zabrał Jemsiego od matki i obiecał, że pośle go do szkoły. Po jakimś czasie przyszła wiadomość, że po pierwszym dniu szkoły ojciec poszedł, by go odebrać, ale dziecka już nie było. Nie ma go już 24 dni. Nikt nie wie, czy ojciec mówi prawdę. Do tej pory nigdy się nie interesował synem. Nie wiadomo właściwie, co się stało, że nagle zechciał płacić za szkołę i wziąć chłopca do siebie. Nie ma do kogo zwrócić się o pomoc, kogo zapytać, nie ma jak sprawdzić, czy ojciec jest wiarygodny.
Modlimy się za Jemsiego i jego matkę…