Wybrałyśmy się w odwiedziny do sierocińca. Zapakowałyśmy 4 pudełka zabawek i przyborów szkolnych dla dzieci oraz torbę pieluszek, mleka i innych potrzebnych rzeczy dla Rosamity, którą z jej ojcem odwiozłyśmy do sierocińca dwa tygodnie temu. Chciałyśmy zabrać na te odwiedziny Christellę, matkę dziecka, ale nie mogłyśmy jej znaleźć.
Potwierdziło się nasze pierwsze wrażenie: to dobre i ciepłe miejsce, gdzie dzieci otrzymują troskę i wszystko, co jest im potrzebne. Znamy inne sierocińce w okolicy i wiemy, że może to wyglądać zupełnie inaczej… Ten sierociniec, zgodnie z jego nazwą, to prawdziwa „Nadzieja dla dzieci”…
Pierwszą nowiną było to, że Rosamita zaczeła chodzić! Personel opowiada to jako cud: w sierocińcu jest wspólna modlitwa i to właśnie w jej trakcie Rosamita wstała i przeszła sama kilka kroków. Dziecko, które z niedożywienia, odwodnienia i zaniedbania jeszcze dziesięć dni temu było wiotkie i ledwo samo siedziało! Wszyscy zaczeli bić brawo i dziękować Bogu! My też dziękujemy Bogu, że Rosamita ma dobrą opiekę…