Każdego roku nowe dzieci pojawiają się w naszym sąsiedztwie i przychodzą do nas po pomoc. Przyczyną tej migracji jest bezdomność i bieda. Kiedy w okolicznych wioskach rodzą się kobiecie kolejne dzieci, a ona nie jest już w stanie wszystkich wykarmić, albo kiedy starsze dziecko usamodzielnia się na tyle, by mogło jakoś samo się sobą zająć, jest posyłane do miasta, żeby tam – u krewnych – szukało okazji do zarobku albo pójścia do szkoły. Tak też było z czteroletnią Monaszką. Pierwszy raz przyszła do nas z wrzodami na głowie i wzdętym z głodu brzuchem. Dziecko z poważną twarzą kogoś, kto już niejdnego doświadczył. Była boso, w podkoszulku dorosłego człowieka, pod którym nie miała nic. Dałyśmy jej japonki na stopy i sukienkę uszytą z powłoczki na poduszkę, bo tylko to miałyśmy dla takiego malucha. Zabrałyśmy ją też do lekarza, który dał dla niej leki na wrzody.
Teraz Monaszka przychodzi do nas codziennie, je z innymi dziećmi i uczestniczy w zajęciach. Zadbałyśmy też o posłanie jej do szkoły.
Kilka dni temu odwiedziłyśmy tę szkołę. Zastałyśmy tam sytuację po jakiejś awanturze. Jedno dziecko stało w kącie i przeraźliwie płakało. Okazało się, że to właśnie Monaszka. Została zbita przez nauczycielkę. Bicie, i to nie klaps, ale porządne lanie, jest tutaj normalną „metodą wychowawczą”. Monaszka miała podobno przeszkadzać w zajęciach. Przytuliłam ją i próbowałam z nią porozmawiać, ale ona tylko prosiła, żeby nie musiała już tu dłużej zostawać. W grupie są dzieci w różnym wieku i jedne zajęcia dla wszystkich. Monaszka jest jedną z najmłodszych. Niektóre dzieci wyglądały na dwa razy starsze od niej. Ale nie ma wyjścia – jeśli dziewczynka nie pójdzie do najbliższej szkoły – wyląduje na ulicy. Nikt z rodziny nie będzie się nią w żaden sposób zajmował. Wytłumaczyłam jej więc, że powinna zostać.
Kiedy zaczęłyśmy się jednak dowiadywać o szczegóły, okazało się, że dziewczynka nie miała zeszytu i ołówka, aby uczestniczyć w tym, co się działo w klasie. Że nie chce chodzić do szkoły, bo czuje sie gorsza.
Próbujemy więc wyposażyć ją teraz w to, czego potrzebuje, aby zmienić jej sytuację.