Pod naszą nieobecność, w składziku na parterze, na wpół zdziczała kotka urodziła kocięta. Są słodkie, ale mamy mieszane uczucia: z jednej strony cieszymy się z obecności kotów w naszym domu, bo to sojusznicy (pewnie będą polować na gryzonie), ale z drugiej – nie mogłybyśmy traktować ich tak, jak Haitańczycy, a inaczej się nie da. Tu się kotów ani psów nie karmi i nie traktuje jak domowników, jak w Polsce czy Stanach. Pewnego razu nasze wolontariuszki znalazły zabiedzonego szczeniaka. Podzieliły się z nim mlekiem. Kiedy zobaczyłam miny naszych wiecznie głodnych dzieci, dla których kartonik mleka jest rarytasem i upragnioną nagrodą, patrzących, jak Amerykanki karmią nim psa, zrozumiałam, że chyba nigdy nie będziemy miały tu psa ani żadnego innego domowego stworzenia 😦
Kotki
31
Sier