W czwartek uczestniczyłyśmy w pogrzebie Evensona, 19-letniego chłopca z naszego podwórka. Właściwie nikt nie jest w stanie nam wytłumaczyć, co mu się stało. Ludzie mówią, że strasznie spuchł, zwłaszcza jego nogi. Ponoć lekarze nie byli w stanie mu pomóc, ani tutaj, ani w Port-au-Prince.
Pogrzeb odbywał się w kościele luterańskim. Nigdy nie widziałam nic podobnego: mnóstwo młodzieży i lament, który trudno opisać. Jeszcze przed rozpoczęciem nabożeństwa zobaczyłyśmy tłum szlochajacych młodych. Jednak to było niczym w porównaniu z zawodzeniem, krzykami, lementami, rzucaniem się na ziemię i innymi dramatycznymi gestami, które się zaczęły w trakcie ceremonii…
Tego wieczoru przyszły do nas cztery osoby, aby prosić o opatrzenie ran (!) po pogrzebie.
Modlimy się za duszę Evensona i o pokój dla jego rodziny i przyjaciół.