W końcu drogą morską przybył na Haiti drugi już kontener. W środę 12 lutego o 20.00 przyjechał samochodem przez góry do Jacmel. Kontener został nadany ze Stanów dzięki dwóm osobom: jak zwykle siostrze Gio i pani Ann Zon. Ann była kiedyś felicjanką. Bardzo chciała pracować na misjach. Niestety: w tamtych czasach było to niemożliwe. Wystąpiła więc i oddała się pracy misyjnej w Nikaragui. Teraz, kiedy dowiedziała się, że felicjanki pracują na Haiti, postanowiła nam pomóc i wysłać kontener. Połowa jego zawartości to kartony z rzeczami dla ubogich, reszta – sprzęt i materiały do naszej przychodni na kółkach zdobyte staraniem Siostry Gio z Livonia, która upchnęła również coś dla nas: suszarki do prania, takie jakie znam z Polski, które można rozstawić na dachu (żegnajcie niepraktyczne sznurki!) i plastkowe szafki z szufladami, łatwe do sprzątania więc „antymrówkowe”. Hurra!
Już następnego dnia rano kontener z 990 paczkami musiał być opróżniony, by powrócić do portu. Z pomocą przyjaciół udało się nam tego dokonać… Przez noc pudła stały wszedzie… Część zmieściła się w dwóch pomieszczeniach na naszym terenie, które dostałyśmy od biskupa na tymczasową bazę naszej przychodni, trochę dopchałyśmy do poprzedniego kontenera, ktory służy nam za magazyn, a reszta prawie od razu została zabrana do miejsc w górach, gdzie taka pomoc jest najbardziej potrzebna. To były szalone dwa dni i noc! Ledwo żyjemy, ale wielu ludzi otrzymało i jeszcze otrzyma pomoc dzięki tej przesyłce!