Na dziś zostałyśmy zaproszone do misyjnego kościoła sw. Teresy od Dzieciatka Jezus położonego w górach. Parafia obchodziła swój odpust – nie wiemy, dlaczego główne obchody odbywały się akurat dzisiaj, ale świętowanie było piękne. Obecni byli chyba wszyscy mieszkańcy wsi, a także goście z pobliskich misji i wielu księży. Podczas Eucharystii obserwowałyśmy stały jej element tutaj: taniec liturgiczny i okazałą procesję z darami. Jak widzicie na zdjęciu – Kościoła tutaj (nie tylko w tej parafii) nie stać na naczynia liturgiczne i ksiądz udzielał komunii świętej z plastikowego słoika. Nie miałam poczucia, że jest w tym coś niestosownego. Przeciwnie: czułam, że to poruszający dowód obecności żywego Jezusa Chrystusa, który narodził się w ubóstwie również dla tutejszych ubogich. Już wcześniej miałam okazję się nad tym zastanowić: w drodze na Eucharystię mijaliśmy grupy ludzi zmierzających do kościoła. Nieśli swoje buty w ręku, a wkładali je na nogi tylko w kościele – znak szacunku dla Domu Boga. Potem widziałyśmy, że również wracają boso…
Dotknęła mnie też czytana Ewangelia: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!” i to zaufanie apostołów, które spowodowało, że „zostawili wszystko i poszli za Nim”, choć po ludzku było bez sensu najpierw kolejny raz zarzucać sieci, a potem – kiedy okazało się, że zostały napełnione rybami jak nigdy dotąd – porzucić je i pójść w nieznane. Ta misja na Haiti od nowa otwiera moje ucho na Słowo Boże…
Po Mszy św. tutejszym zwyczajem uczestniczyłyśmy ze wszystkimi w posiłku jedzonym w plenerze. Siedziałyśmy na trawie wśród ludzi i byłyśmy częścią tego „tłumu, [który] cisnął się do [Jezusa], aby słuchać słowa Bożego”.
Nie siedziałyśmy co prawda nad jeziorem, ale w pobliżu była rzeka. Zresztą droga, którą pokonałyśmy jadąc na tę Eucharystię wiodła przez rozległe, kamieniste jej koryto. Kiedy ogląda się satelitarne zdjęcie Jacmel, widać te tereny. Napełniają się wodą spływającą z gór bardzo szybko w czasie częstych tutaj ulewnych deszczów. Kiedy nie pada – koryto służy częściowo za drogę, bo gdzie niegdzie tylko płynie szeroka, ale płytka struga. Miałyśmy dzisiaj na tej trudnej trasie wprawnych kierowców. Przekraczaliśmy rzekę chyba ze dwadzieścia razy w ciagu dwóch godzin podróży.
Kiedy powróciliśmy do Jacmel, ludzie świętowali jeszcze ostatnie dni karnawału…